Majówka na rowerze, z sakwami - uwielbiam te pierwsze razy w życiu - w sumie 380 km na kołach :) Z Sieradza do Śremu Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym i do Wrocławia. Namioty, bociany, nocne porykiwania saren, pływanie w Warcie, Gogolewski dwór... To była piękna lekcja przypominająca, że droga jest ważniejsza od celu.
Wstałam jak nienormalna o 3 w nocy, czyli jak zwykle; o 4 założyłam sakwy na rower i ruszyłam do Wrocławia na dworzec. Wysiadłyśmy w Sieradzu z pociągu, zaczynając przygodę.
Nadwarciański Szlak Rowerowy - zaznaczony na niebiesko - przebiega w całości wzdłuż rzeki Warty. Dzieli się na dwa odcinki: 1) wschodni - od zapory na zbiorniku Jeziorsko do Poznania - liczący 250 km oraz 2) zachodni od Poznania do Międzychodu - liczący 122 km. Wybrałyśmy część wschodnią, dojeżdżając najpierw pociągiem do Sieradza, skąd już na rowerach dotarłyśmy do Jezierska. Pierwszego dnia przejechałyśmy 100 km, ja - 120, bo najpierw musiałam się dostać do Wrocławia na dworzec. Pierwszy nocleg urządziłyśmy za Kołem.
Lokalizacja:
Niedźwiadki (604, 623, 629 m n.p.m.),
Mały Wołowiec (718 m n.p.m.),
Wołowiec (776 m n.p.m.)
Kozioł (774 m n.p.m.)
Sucha (776 m n.p.m.)
Borowa (853 m n.p.m.)
Jałowiec Mały (741 m n.p.m.)
Jałowiec (751 m n.p.m.)
Jedliniec (735 m n.p.m.)
Góry Wałbrzyskie, Sudety, Polska
Date:
6 czerwca 2020 r.
Szlak wiedzie głównie po wałach z daleka od ludzkich siedzib. Dwa razy przeprawiałyśmy się na drugi brzeg Warty. Drugiego dnia zapowiadano deszcze, starałyśmy się więc jechać w taki sposób, aby w razie ulewy trafić gdziekolwiek pod dach. Za pierwszym razem siedziałyśmy gościnnie na werandzie i piłyśmy kawę z mlekiem prosto od krowy. Za drugiem razem schowałyśmy się przy nadwarciańskim bulwarze w Koninie - aż na trzy godziny.
To był czas pandemii koronawirusa, rząd akurat zdecydował się rozluźnić obostrzenia i pozwolić ludziom na wychodzenie z domów. Tylko dlatego ta wycieczka doszła do skutku. Na każdym postoju w miasteczkach zatrzymywała nas policja i zwracała uwagę na noszenie maseczek zasłaniających usta i nosy albo wypytywała, co robimy. Pięć kobiet z objuczonymi rowerami, a po pierwszym dniu cztery, zwracały uwagę, wyglądały jak nielegalny tłum.
Tego dnia przejechałyśmy 80 km, znajdując miejsce na nocleg za Pyzdrami na przepięknej łące.
Warta meandrowała, tworząc sympatyczne zakola i zatoki. Wędkarz wskazał nam uprzejmie najlepsze miejsce do popływania i przestrzegał, żeby nie pchać się na środek rzeki. Wieczorem posiedziałyśmy otulone śpiworami, wciągając najlepszy pod słońcem makaron z pesto.
Rano ruszyłyśmy dalej. Miało nie padać, ale chwyciło nas w Gogolewie - w szczęśliwym, jak się okazało, miejscu.
Właściciel przyjął nas pod dach i poczęstował kawą. Cofnęłyśmy się w czasie o ok. 250 lat, bo wszystko w środku jest jak z minionych epok, począwszy od baroku. Lecz nie jest to muzeum albo skansen, ze wszystkiego można korzystać, wszystko działa i pięknie wygląda.W Śremie nasze drogi się rozłączyły, ja ruszyłam w stronę Wrocławia z noclegiem po drodze, a trzy dziewczyny w stronę Poznania.