Siedzę w ogrodzie, świeczki się palą, a żaby rechoczą. Chillout. Dopóki było jaśniej - czytałam "Pożegnanie z Afryką"; teraz po prostu siedzę i chłonę chwilę. Myślę o tym, co jest ważne. Miłość jest ważna - spokojna, dobra, polegająca na bliskości i ufnym odkrywaniu tego, co w nas miękkie.
Bez miłości jesteśmy jak puste, żałosne naczynia, które tylko tęsknią. Toteż trzeba to robić: pokazywać siebie bez pancerza, bez ochrony. Wartościowa relacja jest bowiem oparta na otwarciu się i zaufaniu, że ktoś nas nie skrzywdzi. Opancerzeni już na wstępie pozbawiamy się szans na taką relację, zaś odkryci narażamy się na zetknięcie z ludźmi, którzy życzliwość potraktują jak naiwność, którzy - owszem - mogą zranić. I chyba osobiście, nie popadając w skrajności, nie wchodząc w skóry ani pancernika ani ofiary, wybieram tę drugą opcję - bycia otwartym. Ona wymaga odwagi, lecz bez odwagi inne cnoty są bez znaczenia.
Tymczasem na zdjęciach ogród... w roli głównej rododendrony i rojniki.