
Rojniki (fot. Ewa Chwałko)

(Fot. Ewa Chwałko)
Siedzę w ogrodzie, świeczki się palą, a żaby rechoczą. Chillout. Dopóki było jaśniej - czytałam "Pożegnanie z Afryką"; teraz po prostu siedzę i chłonę chwilę. Myślę o tym, co jest ważne. Miłość jest ważna - spokojna, dobra, polegająca na bliskości i ufnym odkrywaniu tego, co w nas miękkie.
Bez miłości jesteśmy jak puste, żałosne naczynia, które tylko tęsknią. Toteż trzeba to robić: pokazywać siebie bez pancerza, bez ochrony. Wartościowa relacja jest bowiem oparta na otwarciu się i zaufaniu, że ktoś nas nie skrzywdzi. Opancerzeni już na wstępie pozbawiamy się szans na taką relację, zaś odkryci narażamy się na zetknięcie z ludźmi, którzy życzliwość potraktują jak naiwność, którzy - owszem - mogą zranić. I chyba osobiście, nie popadając w skrajności, nie wchodząc w skóry ani pancernika ani ofiary, wybieram tę drugą opcję - bycia otwartym. Ona wymaga odwagi, lecz bez odwagi inne cnoty są bez znaczenia.
Tymczasem na zdjęciach ogród... w roli głównej rododendrony i rojniki.

Rododendrony (fot. Ewa Chwałko)

Rododendrony (fot. Ewa Chwałko)

(Fot. Ewa Chwałko)

Budzące się do życia hosty (fot. Ewa Chwałko)

Będą truskawki (fot. Ewa Chwałko)

Wiosenne paprocie (fot. Ewa Chwałko)

Rozwijająca się paproć od góry zawsze przypomina mi bohatera pewnego filmu science fiction (fot. Ewa Chwałko)