parallax background

Dzień dobry w Nowym Lepszym Roku 2021

Wschód i zachód słońca na zmrożonej Kalenicy
Wschód słońca na zmrożonej Kalenicy
26 grudnia, 2020
Paradiso sense Eva
3 stycznia, 2021
Paradiso sense Eva
3 stycznia, 2021
Wschód i zachód słońca na zmrożonej Kalenicy
Wschód słońca na zmrożonej Kalenicy
26 grudnia, 2020

Dzień dobry w Nowym Lepszym Roku! Poranek w rwącej, górskiej rzece, zaraz po wyjściu z namiotu - temp. powietrza -8, zaś wody 2 stopnie. Po kawce - Góry Złote. Chciałam połączyć: biwakowanie, morsowanie i wycieczkę w góry. To wszystko pięknie się udało, choć dzisiaj jesteśmy zmęczeni i doceniamy ciepły dom. I ciepły prysznic. I ciepłe łóżko.

Pragnęłam mieć biwak w moim ulubionym paśmie - Górach Bialskich, lecz - i w tym miejscu Bóg mnie opuścił a diabeł podkusił - napisałam do nadleśnictwa prośbę o zgodę na takie rozwiązanie w dodatku w Sylwestra. Nietrudno się domyślić, że dostałam "kategoryczne nie", bez żadnej argumentacji. Z całą pewnością więcej pytać nie będę.

Całkowicie zmieniliśmy plany.

Uznaliśmy, że czas jest sprawą względną a pięknych przestrzeni nie brakuje. Przypomniało mi się pewne urocze wzgórze... i wtedy zadzwoniłam do Magdy, żeby dopytać...

Rozbiliśmy namioty, przynieśliśmy swoje drewno i rozpaliliśmy ognisko, siadając wokoło. Owszem - było wino w karafkach i jakby kryształowe kielichy, było siedem rodzajów sera na serowej desce i owoce morza. Niezawodna kiełbacha, ziemniaki i jabłka, bez których ognisko nie byłoby sobą. Siedzieliśmy wokoło i rozmawialiśmy. Tańce też były. Spędzić kilka godzin na rozmawianiu z dobrymi ludźmi, to dostać w prezencie kilka godzin szczęśliwego życia. Tak uważam i nie zamieniłabym na nic innego.
W nocy temperatura spadła do minus ośmu, dziesięciu stopni - było zimno, za to rano łatwiej wychodziło się z przymrożonych namiotów.

Chłopaki rozpaliły ogień i poszliśmy nad rzekę morsować. To była rwąca, górska rzeka - pierwszy raz intensywnie starałam się do przodu a płynęłam do tyłu. Temp. wody 1 stopień.

Długo się grzebaliśmy, zanim poszliśmy w góry. Nikt nie gonił. Czas też nie, bo trasę, pierwotnie ułożoną na 18 km, skróciłam wspaniałomyślnie do 14 km.
Po kawie powędrowaliśmy z Lądka Zdroju niebieskim szlakiem, nazywanym kuracyjnym, przez Trojak (766 m n.p.m.) do ruin Zamku Karpień. Ostatnim razem widziałam go w ulewie. A potem zielonym przez Trawieńską Górę (746 m n.p.m.) i Zielnik (712 m n.p.m.), wzdłuż polsko-czeskiej granicy do Szwedzkich Szańców. Stamtąd prościutko z powrotem do Lądka i do domku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.