Samotna wyprawa rowerowa po Kaszubach - aż żal, że to tylko lekko przedłużony weekend. Co to się zadziało? Kaszuby się zadziały, morze, „Chałupy welcome to”, Kartuzy, koniki, alpaki, sznur jezior i cała masa innych rzeczy, gdy wsiadło się na rower z sakwami. Był nawet moment, że pomyślałam, że poszukam sobie tu męża i zostanę na wieki. Jednakże na kwestię męża musiałam popatrzeć realistycznie, czyli przez pryzmat brudnych od smaru palców po czyszczeniu łańcucha. Więc… innym razem. Piątek - rano - 20 km Piątek - przed wieczorem - 37 km
- Widzisz, noszę ze sobą dyktafon i po siódmym piwie go włączam - mówi.
- Nagrywasz ludzi? – w dobie nagrywania wszystkich przez wszystkich nie powinnam się dziwić, ale sprawa okazuje się dużo bardziej ciekawa.
- Nie. Siebie. Odsłuchuję później i sprawdzam, czy jestem dobrym człowiekiem. Kiedy spada Ci poziom świadomej kontroli nad sobą, jesteś najbardziej autentyczny, lubię później poznawać, jaki jestem.
- Jestem 50 km od Helu.
No proszę! Nieustannie powtarzam, że powinnam grać o kumulację w Jackpota albo chociaż jakąś zdrapkę kupić. Umówiliśmy się w Jastarni. Jechałam zachwycona morzem – ja, człowiek gór, zatrzymywałam się w każdym porcie i przy każdym zejściu na plażę. Morze w krwiobiegu jest równie ważne jak góry. W Jastarni wspólnie trafiliśmy na pole namiotowe, gdzie pani była tak miła, że znalazła na mój namiocik miejsce, choć go wcale nie było.
Lokalizacja:
Gdynia, Hel
Jurata, Jastarnia
Półwysep Helski, Polska
Date:
24 lipca 2020 r.
Sobota – 106 km. W sercu Kaszub
Nie wstałam na wschód słońca. Na plażę poleciałam już z rowerem i spakowanym bagażem. Na krótko. Za krótko. Jednakże plany były konkretne. Piotr pojechał tam, gdzie ja byłam wczoraj, a później obrał kierunek na Kołobrzeg, zaś ja chciałam tego dnia wylądować w Kartuzach, czyli sto km dalej.
Przez Władysławowo dotarłam do Pucka, zatrzymując się tam chwilę na rynku. Złapał mnie mały deszcz, który przeczekałam w plażowym koszu, popijając podwójne espresso. Puck z pewnością ma śliczny rynek – niewysokie, lecz interesujące architektonicznie kamienice. Wybrzeża trzymałam się mniej więcej do Osłonina, skąd skręciłam rowerem ostro w dół na Kazimierz i Rumię. W Rumii pomotałam się z nawigacją i przez chwilę pojechałam na Redę. Tam też straciłam kask, bo kask nosi się na głowie, a nie na bagażniku. Musiał się, kurczę, odczepić gdzieś.
Wydaje się, że od tego momentu skończyło mi się płaskie. Miałam wrażenie, że jadę ciągle pod górę i faktycznie endomondo pokazało mi prawie tysiąc metrów przewyższeń – musiałam je wyrobić na odcinku ok. 50 km. W lasach między Reszkami a Kamieniem nawigacja odleciała w kosmos, jechałam trochę na czuja, wiedząc, że po prostu muszę na południe. Nad Jeziorem Kamień już przebywało sporo ludzi na urlopie. Chciałam się upewnić u jednego, idącego ulicą w klapeczkach z ręcznikiem:
- Czy dobrze jadę na Kartuzy? – pytam grzecznie.
- NA KARTUZY?!!! – pan zaakcentował każdą sylabę i to mnie zaniepokoiło. – TO STRASZNIE DALEKO – zaniepokoiłam się podwójnie, więc mówię:
- Nawigacja mi pokazywała jakieś 20 km.
- NO WŁAŚNIE! I JAK PANI CHCE TAM DOJECHAĆ? NA ROWERZE?!!!
I w tym momencie umarłam ze śmiechu. Pan na szczęście nie wziął do siebie i też się roześmiał. Mijałam kolejne jeziora – Wysoka, Brzeżonko, Jelonek… I tak dotarłam do Kartuz. Przejechałam tego dnia 106 km, więc byłam już zbyt zmęczona na zwiedzanie. Zapytałam Google o noclegi i zadzwoniłam.
- Może się pani rozbić u mnie nad jeziorem, jeśli nie będą pani przeszkadzać moi znajomi, którzy też tam obozują.
- Oczywiście, że nie będą. Za chwilę przyjadę.
I w ten sposób znalazłam się w miejscu totalnie prześlicznym. W Łapalicach nad Jeziorem Rekowo. Gdyby ktoś kiedykolwiek szukał dobrego miejsca na nocleg, to polecam Agroturystyka Stajnia Fiord Łapalice.
- Torsje trzymały mnie prawie cały rok. Najpierw rzyga się jedzeniem, później żółcią, a później krwią. Już myślałem, że nic z tego nie będzie. Przez ten cały rok moja matka sądziła, że ja dzień w dzień wracam z pracy nawalony, bo zataczałem się na chodniku – a to błędnik szalał. Na pełny morzu nogi przystosowują się do łapania równowagi i później nie potrafią się zachować na lądzie. Człowiek idzie i kiwa się na wszystkie strony. Ponad czterdzieści lat wypływałem w morze.
Lokalizacja:
Jastarnia, Chałupy,
Władysławowo, Puck,
Kazimierz, Rumia, Zbychowo
Bieszkowice, Kowalewo, Hopy
Grzybno, Kartuzy, Łapalice
Kaszuby, Polska
Date:
25 lipca 2020 r.
Niedziela – 100,87 km. Opuszczając Kaszuby
Wstałam po 5.00, ale nie byłam w stanie wyjechać znad tego jeziora. Wreszcie ruszyłam tyłek przed 10.00, lecz ujechałam tylko 500 metrów i trafiłam na farmę alpak. Mięciutkich, ślicznych misiaczków. Gospodarz zaprosił mnie do środka i poopowiadał:
- Wszystkim zajmuje się mój syn. To on wymyślił tę farmę. Ta alpaka przyleciała z Andów, ma już 20 lat. Tamte też. Dały początek całemu stadu. Bardzo dobrze się tu przyjęły. Z ich wełny robimy kołdry i poduszki.
W Kartuzach - stolicy Kaszub - zwiedziłam klasztor, rynek, pojeździłam po mieście i wokół Jeziora Klasztornego. Prawdopodobnie wtedy naszła mnie myśl, że mogłabym tu mieszkać. Że mi się naprawdę podoba. Tymczasem musiałam skierować się na Tczew.
Jadąc, trafiłam na Rezerwat Jaru Raduni – miejscu totalnie dzikim i pięknym. rezerwatem objęty jest kilkukilometrowy przełom rzeki biegnący przez wzgórza morenowe - poczułam te wzgórza w kolanach. To było przed Babim Dołem – nazwa wsi mnie rozbawia. Zaś za Babim Dołem zjechałam dwa km w las, żeby napotkać Kamienne Wesele – starożytne kręgi kamienne i kurhany.
Przez chwilę później jechałam ruchliwą drogą krajową 224 do Egiertowa i z tego względu nie było to przyjemne, w przeciwieństwie do drogi prowadzącej przez Roztokę do Przywidza, obsadzonej klonami chyba tak samo starymi jak te odwiedzone kurhany.
Następnie przejechałam się wzdłuż Jeziora Przwidzkiego Wielkiego – od tego momentu rozpoczęła się moja ucieczka przed burzą i trwała do samego Tczewa. Byłam przekonana, że mnie zleje deszcz, ale jednak nie. W Tczewie kupiłam bilet powrotny do Wrocławia.
W sumie przez te trzy dni na Półwyspie Helskim i Pojezierzu Kaszubskim (plus dojazdy na pociąg) wykręciłam ok. 270 km. Moje mięśnie z pewnością długo będą to czuły. To był tylko weekend, ale już ja się postaram, żeby było więcej takich weekendów.
Lokalizacja:
Łapalice, Kartuzy, Babi Dół
Borcz, Wyczechowo, Egiertowo
Kaszuby, Pojezierze Starogardzkie, Polska
Date:
26 lipca 2020 r.
224 to droga wojewódzka, a nie krajowa. Relacja była jednak ciekawa, a ja tylko się czepiam 🙂
Dzięki 🙂 Jest zasób spraw, których nie ogarniam – klasyfikacja dróg do nich należy.
Brawo Ewo!!!
Dzięki, Darku :*