
W Jastarni nad Bałtykiem (fot. Piotr Perucki)
Samotna wyprawa rowerowa po Kaszubach - aż żal, że to tylko lekko przedłużony weekend. Co to się zadziało? Kaszuby się zadziały, morze, „Chałupy welcome to”, Kartuzy, koniki, alpaki, sznur jezior i cała masa innych rzeczy, gdy wsiadło się na rower z sakwami. Był nawet moment, że pomyślałam, że poszukam sobie tu męża i zostanę na wieki. Jednakże na kwestię męża musiałam popatrzeć realistycznie, czyli przez pryzmat brudnych od smaru palców po czyszczeniu łańcucha. Więc… innym razem. Piątek - rano - 20 km Piątek - przed wieczorem - 37 km
- Widzisz, noszę ze sobą dyktafon i po siódmym piwie go włączam - mówi.
- Nagrywasz ludzi? – w dobie nagrywania wszystkich przez wszystkich nie powinnam się dziwić, ale sprawa okazuje się dużo bardziej ciekawa.
- Nie. Siebie. Odsłuchuję później i sprawdzam, czy jestem dobrym człowiekiem. Kiedy spada Ci poziom świadomej kontroli nad sobą, jesteś najbardziej autentyczny, lubię później poznawać, jaki jestem.
- Jestem 50 km od Helu.
No proszę! Nieustannie powtarzam, że powinnam grać o kumulację w Jackpota albo chociaż jakąś zdrapkę kupić. Umówiliśmy się w Jastarni. Jechałam zachwycona morzem – ja, człowiek gór, zatrzymywałam się w każdym porcie i przy każdym zejściu na plażę. Morze w krwiobiegu jest równie ważne jak góry. W Jastarni wspólnie trafiliśmy na pole namiotowe, gdzie pani była tak miła, że znalazła na mój namiocik miejsce, choć go wcale nie było.
Lokalizacja:
Gdynia, Hel
Jurata, Jastarnia
Półwysep Helski, Polska
Date:
24 lipca 2020 r.

Gdynia. Skwer Kościuszki (fot. Ewa Chwałko)

Wypływanie z portu w Gdyni katamaranem na Hel (fot. Ewa Chwałko)

Hel - widoczna ta koncówka polskiej ziemi (fot. Ewa Chwałko)

Posejdon na Helu (fot. Ewa Chwałko)

A jednak Kaszubi nazywają ten fragment początkiem Polski (fot. poproszona osoba)

Plaża na końcu Półwyspu Helskiego (fot. Ewa Chwałko)

Nad Bałtykiem na czubku Helu (fot. Ewa Chwałko)

Latarnia morska na Helu (fot. Ewa Chwałko)

Kapitalna ścieżka rowerowa przez Półwysep Helski (fot. Ewa Chwałko)

Molo w Juracie (fot. Ewa Chwałko)

Na molo w Juracie (fot. Ewa Chwałko)

Na polu namiotowym w Jastarni (fot. Ewa Chwałko)

Bałtyk (fot. Ewa Chwałko)

Nad morzem w Jastarni (fot. Ewa Chwałko)

Nad morzem w Jastarni (fot. Piotr Perucki)

Nad morzem w Jastarni (fot. Ewa Chwałko)

Nad morzem w Jastarni (fot. Ewa Chwałko)
Sobota – 106 km. W sercu Kaszub
Nie wstałam na wschód słońca. Na plażę poleciałam już z rowerem i spakowanym bagażem. Na krótko. Za krótko. Jednakże plany były konkretne. Piotr pojechał tam, gdzie ja byłam wczoraj, a później obrał kierunek na Kołobrzeg, zaś ja chciałam tego dnia wylądować w Kartuzach, czyli sto km dalej.
Przez Władysławowo dotarłam do Pucka, zatrzymując się tam chwilę na rynku. Złapał mnie mały deszcz, który przeczekałam w plażowym koszu, popijając podwójne espresso. Puck z pewnością ma śliczny rynek – niewysokie, lecz interesujące architektonicznie kamienice. Wybrzeża trzymałam się mniej więcej do Osłonina, skąd skręciłam rowerem ostro w dół na Kazimierz i Rumię. W Rumii pomotałam się z nawigacją i przez chwilę pojechałam na Redę. Tam też straciłam kask, bo kask nosi się na głowie, a nie na bagażniku. Musiał się, kurczę, odczepić gdzieś.
Wydaje się, że od tego momentu skończyło mi się płaskie. Miałam wrażenie, że jadę ciągle pod górę i faktycznie endomondo pokazało mi prawie tysiąc metrów przewyższeń – musiałam je wyrobić na odcinku ok. 50 km. W lasach między Reszkami a Kamieniem nawigacja odleciała w kosmos, jechałam trochę na czuja, wiedząc, że po prostu muszę na południe. Nad Jeziorem Kamień już przebywało sporo ludzi na urlopie. Chciałam się upewnić u jednego, idącego ulicą w klapeczkach z ręcznikiem:
- Czy dobrze jadę na Kartuzy? – pytam grzecznie.
- NA KARTUZY?!!! – pan zaakcentował każdą sylabę i to mnie zaniepokoiło. – TO STRASZNIE DALEKO – zaniepokoiłam się podwójnie, więc mówię:
- Nawigacja mi pokazywała jakieś 20 km.
- NO WŁAŚNIE! I JAK PANI CHCE TAM DOJECHAĆ? NA ROWERZE?!!!
I w tym momencie umarłam ze śmiechu. Pan na szczęście nie wziął do siebie i też się roześmiał. Mijałam kolejne jeziora – Wysoka, Brzeżonko, Jelonek… I tak dotarłam do Kartuz. Przejechałam tego dnia 106 km, więc byłam już zbyt zmęczona na zwiedzanie. Zapytałam Google o noclegi i zadzwoniłam.
- Może się pani rozbić u mnie nad jeziorem, jeśli nie będą pani przeszkadzać moi znajomi, którzy też tam obozują.
- Oczywiście, że nie będą. Za chwilę przyjadę.
I w ten sposób znalazłam się w miejscu totalnie prześlicznym. W Łapalicach nad Jeziorem Rekowo. Gdyby ktoś kiedykolwiek szukał dobrego miejsca na nocleg, to polecam Agroturystyka Stajnia Fiord Łapalice.
- Torsje trzymały mnie prawie cały rok. Najpierw rzyga się jedzeniem, później żółcią, a później krwią. Już myślałem, że nic z tego nie będzie. Przez ten cały rok moja matka sądziła, że ja dzień w dzień wracam z pracy nawalony, bo zataczałem się na chodniku – a to błędnik szalał. Na pełny morzu nogi przystosowują się do łapania równowagi i później nie potrafią się zachować na lądzie. Człowiek idzie i kiwa się na wszystkie strony. Ponad czterdzieści lat wypływałem w morze.
Lokalizacja:
Jastarnia, Chałupy,
Władysławowo, Puck,
Kazimierz, Rumia, Zbychowo
Bieszkowice, Kowalewo, Hopy
Grzybno, Kartuzy, Łapalice
Kaszuby, Polska
Date:
25 lipca 2020 r.

Wzdłuż wybrzeża (fot. Ewa Chwałko)

"Afryka dzika dawno odkryta" (fot. Ewa Chwałko)

Rynek w Pucku (fot. Ewa Chwałko)

Wszystkie rowery sprawne (fot. Ewa Chwałko)

Rynek w Pucku (fot. Ewa Chwałko)

Rynek w Pucku (fot. Ewa Chwałko)

Ukryta przed deszczem (fot. Ewa Chwałko)

Rynek w Pucku (fot. Ewa Chwałko)

Rezerwat przyrody Beka - zabagnione łąki halofilne (słone), łąki zmiennowilgotne i młaki turzycowe oraz szuwary i formacje wydmowe (fot. Ewa Chwałko)

Typowe konie kaszubskie - niewysokie, masywne, bardzo silne (fot. Ewa Chwałko)

Typowe konie kaszubskie - niewysokie, masywne, bardzo silne (fot. Ewa Chwałko)

W Łapalicach nad Jeziorem Rekowo (fot. Ewa Chwałko)

W Łapalicach nad Jeziorem Rekowo (fot. Ewa Chwałko)

Gulasz z kociołka - pycha! (fot. Ewa Chwałko)
Niedziela – 100,87 km. Opuszczając Kaszuby
Wstałam po 5.00, ale nie byłam w stanie wyjechać znad tego jeziora. Wreszcie ruszyłam tyłek przed 10.00, lecz ujechałam tylko 500 metrów i trafiłam na farmę alpak. Mięciutkich, ślicznych misiaczków. Gospodarz zaprosił mnie do środka i poopowiadał:
- Wszystkim zajmuje się mój syn. To on wymyślił tę farmę. Ta alpaka przyleciała z Andów, ma już 20 lat. Tamte też. Dały początek całemu stadu. Bardzo dobrze się tu przyjęły. Z ich wełny robimy kołdry i poduszki.
W Kartuzach - stolicy Kaszub - zwiedziłam klasztor, rynek, pojeździłam po mieście i wokół Jeziora Klasztornego. Prawdopodobnie wtedy naszła mnie myśl, że mogłabym tu mieszkać. Że mi się naprawdę podoba. Tymczasem musiałam skierować się na Tczew.
Jadąc, trafiłam na Rezerwat Jaru Raduni – miejscu totalnie dzikim i pięknym. rezerwatem objęty jest kilkukilometrowy przełom rzeki biegnący przez wzgórza morenowe - poczułam te wzgórza w kolanach. To było przed Babim Dołem – nazwa wsi mnie rozbawia. Zaś za Babim Dołem zjechałam dwa km w las, żeby napotkać Kamienne Wesele – starożytne kręgi kamienne i kurhany.
Przez chwilę później jechałam ruchliwą drogą krajową 224 do Egiertowa i z tego względu nie było to przyjemne, w przeciwieństwie do drogi prowadzącej przez Roztokę do Przywidza, obsadzonej klonami chyba tak samo starymi jak te odwiedzone kurhany.
Następnie przejechałam się wzdłuż Jeziora Przwidzkiego Wielkiego – od tego momentu rozpoczęła się moja ucieczka przed burzą i trwała do samego Tczewa. Byłam przekonana, że mnie zleje deszcz, ale jednak nie. W Tczewie kupiłam bilet powrotny do Wrocławia.
W sumie przez te trzy dni na Półwyspie Helskim i Pojezierzu Kaszubskim (plus dojazdy na pociąg) wykręciłam ok. 270 km. Moje mięśnie z pewnością długo będą to czuły. To był tylko weekend, ale już ja się postaram, żeby było więcej takich weekendów.
Lokalizacja:
Łapalice, Kartuzy, Babi Dół
Borcz, Wyczechowo, Egiertowo
Kaszuby, Pojezierze Starogardzkie, Polska
Date:
26 lipca 2020 r.

Łapalice (fot. Ewa Chwałko)

Alpaki (fot. Ewa Chwałko)

Alpaki (fot. Ewa Chwałko)

Alpaki (fot. Ewa Chwałko)

Alpaki (fot. Ewa Chwałko)

Alpaki (fot. Ewa Chwałko)

Kartuzy - kościół poewangelicki św. Kazimierza z 1885–1887 (fot. Ewa Chwałko)

XIV-wieczna kolegiata Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny zakonu Kartuzów z dachem przypominającym wieko trumny (fot. Ewa Chwałko)

Kolegiata Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny zakonu Kartuzów (fot. E.Ch.)

Wnętrze kolegiaty (fot. Ewa Chwałko)

Główny ołtarz w kolegiacie (fot. Ewa Chwałko)

Ołtarz boczny (fot. Ewa Chwałko)

Kolegiata Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny zakonu Kartuzów (fot. E.Ch.)

Kolegiata Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny zakonu Kartuzów (fot. E.Ch.)

Kaszubski haft (fot. Ewa Chwałko)

Erem przy kolegiacie (fot. Ewa Chwałko)

Jar Rzeki Raduni (fot. Ewa Chwałko)

Jar Rzeki Raduni (fot. Ewa Chwałko)

Jar Rzeki Raduni (fot. Ewa Chwałko)

Kamienne wesele (fot. Ewa Chwałko)

Kamienne wesele (fot. Ewa Chwałko)

Kamienne wesele (fot. Ewa Chwałko)

Kamienne wesele (fot. Ewa Chwałko)

Starodrzew (fot. Ewa Chwałko)

Jezioro (fot. Ewa Chwałko)

Jezioro Przywidzkie Wielkie (fot. Ewa Chwałko)

Ucieczka przed burzą (fot. Ewa Chwałko)
224 to droga wojewódzka, a nie krajowa. Relacja była jednak ciekawa, a ja tylko się czepiam 🙂
Dzięki 🙂 Jest zasób spraw, których nie ogarniam – klasyfikacja dróg do nich należy.
Brawo Ewo!!!
Dzięki, Darku :*