Sycylia – Spacer z Palermo do Katanii – cz. 1

We Wrocławiu i w Krakowie – cudnie było się spotkać
9 listopada, 2022
Sycylia – Spacer z Palermo do Katanii – cz. 2
13 listopada, 2022
Sycylia – Spacer z Palermo do Katanii – cz. 2
13 listopada, 2022
We Wrocławiu i w Krakowie – cudnie było się spotkać
9 listopada, 2022
Śpimy na sycylijskiej wsi, w miejscu, którego właściciel kocha indiańską kulturę i ujeżdża dzikie konie. Jest też bardzo przystojny - tak wynika ze zdjęć. Jednak wieczorem nie widzimy go na żywo, to jego rodzina nas tu przyprowadziła 🤷‍♀️🤷‍♀️. Jak do tego doszło? Wymyśliłam "spacer" - nielichy, z Palermo do Katanii, czyli około 370 km podczas dwóch tygodni urlopu. Wyznaczyłyśmy trasę i mamy plan. On ulegnie wielu zmianom w trakcie podróży, ale nie ma to znaczenia. Tę największą na Morzu Śródziemnym wyspę przeważnie pokrywają góry. To dlatego tu jesteśmy. Na spacerze: z Palermo do Katanii - z plecakiem, w moim ulubionym stylu.
Palermo

Ania zdecydowała się mi towarzyszyć w ostatniej chwili. Nic nie szkodzi, pani wynajmująca mi apartament liczący wraz z kuchnią i łazienką całe 9 m2 zgodziła się zmieścić tam rozkładane łóżko. Można je rozłożyć dopiero wtedy, gdy ja wdrapię się na swoje mieszczące się pod sufitem. Nie ma to znaczenia. Ważne, że jesteśmy w sercu Palermo.

Piękno miasta polega na tym, że jest absolutnie zabytkowe: wąskie ulice, gesta zabudowa, wielowiekowa architektura, bogactwo ornamentyki i detali - kamiennych i stalowych, wykafelkowane atria, poukrywane kafejki, palmy i opuncje, wieże i kopuły kościołów - raz barokowe raz arabskie, wszystko skąpane w południowym słońcu. W bocznych ulicach można niespodziewanie natknąć się na targ rybny albo warzywny. Choćby nie wiem co, ten widok jest zachwycający. Europejczyk rozpoznaje tu korzenie swojej kultury, całe miasto oddycha nią bez atencji. Mieszają się wpływy greckie, normańkie, arabskie - to ziemia o interesującej historii.

Tłum turystów płynie ulicami i wylewa się na niewielkie place - a zwłaszcza Quatro Canti ("Cztery Narożniki"). Ten najsłynniejszy z placów zbudowany jest w barokowym stylu i pełen egzystencjalnej symboliki: cztery kamienice zwrócone krótszymi bokami udekorowane są rzeźbami od parteru do czwartego piętra, a każda z rzeźb symbolizuje przemijanie ludzkiego życia, przemijanie historii i cykliczność przyrody. Tłum stoi i się przygląda, choć ten plac, to właściwie główne skrzyżowanie Palermo. Samochody usiłują tamtędy przejechać.

Ten długi dzień zaczęłyśmy jednakże od memento mori, kontemplując katakumby kapucyńskich mnichów 💀💀. Nie tylko mnisi tu przebywają w całkiem dobrej, jak na umarlaków, kondycji i w jednym kawałku. Mario Puzo napisał, że "na Sycylii nikt, kto ma pieniądzem, nie grzebie swoich ukochanych w ziemi". Wyjaśnił jedynie, że 'ziemia jest odpowiedzialna za zbyt wiele poniżeń". Zgromadzone w katakumbach trupy stoją lub leżą, niektóre poukrywane są w kufrach, inne po prostu przytwierdzone do ścian. Te najbardziej wiekowe pochodzą z XVI wieku. Tradycja balsamowania zwłok została zakazana na początku XX wieku. Nie czuć trupiego zapachu ani chłodu - czuć obecność i skupiony wzrok tysięcy pustych oczodołów.

Palermo jest brudne, jak niestety wszystkie duże miasta Sycylii. Tony śmieci walają się na chodnikach i zalegają w miejskich kubłach, jakby nigdy nikt ich nie zabierał. Panuje hałas, zgiełk i poczucie przytłoczenia.

Nasza gospodyni zgodziła się, abyśmy rano zostawiły plecaki i zwiedzały miasto na lekko. Bagaż odebrałyśmy o 14.00, ruszając w dalszą drogę.

Lokalizacja:

Włochy, Sycylia,

Palermo,

Monreale,

Altofonte,

bliżej nieznana wieś

Date:

28 września - 13 października 2022 r.

Spacer po katedralnym dachu (fot. Ewa Chwałko)

Odpoczywamy w Ogrodzie Botanicznym (fot. Ewa Chwałko)

Monreale

Szłyśmy czerwonym szlakiem, ale Palermo nie dało się tak łatwo pożegnać, ciągnęło się w nieskończoność, aż wreszcie uznałyśmy, że wsiądziemy do autobusu. Tak, przystanki pojawiały się na ulicy nawet często, a na nich informacja, że autobus jedzie od 7 do 20. Ale kiedy dokładnie? Nie wiadomo. To co robić? Stać na drodze i czekać. No to stanęłyśmy i po kwadransie faktycznie nadjechał i podwiózł nas około 7 km.

W Monreale panowała przyjemna cisza. Choć miasteczko jest znane, tłum turystów jakoś je oszczędził. W spokoju zjadłyśmy pastę z pistacjami i poszłyśmy zwiedzać dwunastowieczną normańską katedrę. Para młoda brała ślub we wnętrzu zapierającym dech w piersiach. Tu znajdują się największe w Europie średniowieczne mozaiki chrześcijańskie. Wszystkie mozaikowe obrazy są barwne, lecz umieszczone na złotym tle. Na samym przodzie potężna postać błogosławiącego Chrystusa i masa biblijnych scen.

Monreale jest maleńkie i powstało w XII w., ponieważ trzeci z rzędu król z dynastii normańskiej Wilhelm II Dobry rywalizował z biskupem Palermo o prymat w byciu potężniejszym i ufundował tę niezwykłą katedrę na szczycie góry. Monreale urosło wokół niej.

Poszłyśmy dalej, trzymając się czerwonego szlaku. Tuż przed miasteczkiem Altofonte zabrało nas auto - trzy osoby siedziały w środku, ale zrobiły miejsce i dla nas. Byłyśmy wdzięczne, bo nasza droga wiodła nieznośną, asfaltową serpentyną w górę. Nasi wybawcy podwieźli nas za miasto do ogrodzonego parku z bijącym źródłem, ale nie zostałyśmy tam. Wykorzystując przyjemny wieczór, poszłyśmy dalej. Widoczne na mapie małe jezioro nie istniało w rzeczywistości. Ziemię porastała niska i ostra roślinność. Nie było miejsca na rozbicie namiotu. W pewnej chwili zatrzymały się przy nas trzy auta - okazało się, że to jedna rodzina.

Ranczo Antonia

I w ten sposób znalazłyśmy się na ranczu Antonia. Jego ojciec zaprosił nas do domu. Rozłożyłyśmy się na kanapach w salonie. Właściciela poznałyśmy rano, gdy smażył nam jajecznicę na bekonie. Dostałyśmy ją ze świeżo zerwanymi figami. Upieczony przez mamę chleb maczałyśmy w oliwie z oliwek.

Jeden z bohaterów Mario Puzo stwierdził: "Ach, my, Sycylijczycy kochamy naszą rodzinną ziemię, ale Sycylia nie darzy nas miłością". To zdanie się nie sprawdza w przypadku Antonia - młody chłopak uczy konnej jazdy i organizuje rajdy, ma własną markę oliwy z oliwek i sad z owocami, po jaja na śniadanie poszedł do kurnika za domem. Jest szczęśliwym człowiekiem, a my wraz z nim.

Ciężko nam się rozstać. Namawia nas, żebyśmy konno pojechali do Corleone. Ale na południe, a my idziemy na wschód. Wreszcie naprawdę idziemy.

Szczyt Suru (2281 m n.p.m.) (fot. Ewa Chwałko)

Wzdłuż muru katedry w dół (fot. Ewa Chwałko)

Widok zza miasta Altofonte. W oddali Morze Tyrreńskie(fot. Ewa Chwałko)

Wszędzie dojrzewające opuncje (fot. Ewa Chwałko)

Bardzo smaczne, chociaż nie opanowałyśmy sztuki obierania bez pokłucia palców, warg i języka (selficzek by Anna Ciesielska)

Ewa, Antonio, kolega Antonia, Ania (selfik by Anna Ciesielska)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.